czwartek, 6 lipca 2017

Niech będzie Islandia

- O czym mam napisać?
- O Islandii.
- A co w niej śmiesznego?
- Ty. – Andrzej szybko zakończył wypowiedź, wstał i poszedł do pracy.





A więc upalne dni na Malcie zamieniłam na białe noce na Islandii.

I nawet nie o to chodzi, że wszędzie jest mi źle. Że uciekłam z Polski i miejsca sobie znaleźć nie mogę. Gdzieś w głowie, tuż za banalnym marzeniem o stabilizacji i domku za miastem, jest parcie na świat. Spróbować wszystkiego, poznać tyle ile się da. Zapisać się do jak największej grup fejsowych Polacy Gdzieś Tam, by zdać sobie sprawę z tego, że wszędzie lubimy być nieszczęśliwi.


No dobra, to dlaczego akurat Islandia?
Nie wiem, tak wyszło. Oglądaliśmy z Andrzejem internet, było tam dużo ładnych zdjęć. Natury.
- Łooooo Szwajcaria, obczaj jak tam ładnie!
- No. Ale odpada. Może Norwegia? Patrz jak TAM ładnie – Andrzej niewzruszony pięknymi górami nad czystą szwajcarską wodą pyta, czy może Norwegia. A ja nie wiem, bo niby ładnie, ale zamachy, czy co tam, albo jakieś inne bezrobocia, niemili Polacy. Albo wymyślam, szukam powodu, żeby gdzieś indziej, bo na słowo Norwegia nie do końca czuję, że chcę właśnie teraz tam żyć. 
Nie no, zmyślam trochę, Norwegia jest piękna, jasne, że bym chciała. 
Obok niej, Andrzej próbował przeforsować Holandię, ale... jaka jest w ogóle Holandia? Serio. Mówisz Holandia i co widzisz? Ja nie wiem. Wiatrak.
Nie mam wyobrażenia Holandii, jest dla mnie niewyraźną plamą. Coś jak język litewski. Niby każdy wie, gdzie Litwa, niby blisko i takie tam, ale jakie to zaskoczenie, gdy jednak okazuje się, że wcale nie brzmi po rosyjsku.


Koniec końców padło na Norwegię. Podobnie jak w przypadku Malty, przekonywujące były tanie loty, ale jakoś tak udało nam się znaleźć pracę na islandzkim zadupiu.
Jak?
Wspaniałą grą zespołową! Jak się okazuje, pisanie śmiesznych, angielskich meili idzie Andrzejowi lepiej, niż mi pisanie śmiesznych, polskich blogów. Nie dość, że zawarł tam wszystkie ważne informacje na nasz temat, to jeszcze tekst był całkiem zabawny. Ujął mnie, więc islandzkich ludzi pewnie też. A czterech z nich ujął na tyle, że zaproponowali nam pracę. Czterech. 3 dni po 8 godzin wysyłania meili – tak, to była moja fucha. Siedziałam 3 dni na kompie, szukając na stronach typu heyiceland adresów do ludzi, którzy prowadzą cokolwiek, gdzie można zatrudnić człowieka do pomocy. I wysyłałam meile. 3 dni. Po osiem godzin.
Wspomniana akcja rozpoczęła się w połowie maja, kiedy to już sezon rozkwitał, a większość złowieszczyła, mówiąc, że za późno, że praca z zakwaterowaniem, i to teraz, chyba nie-e. Przy końcu maja dostaliśmy spoko ofertę i mieliśmy już kupione bilety na Islandię.

Jako, że należę do ludzi, którzy największej krzywdy doznają w momencie, gdy zimny wiatr wieje im w ciało, postanowiłam spakować same ciepłe i milutkie rzeczy. Wełniane skarpety, grube bluzy, polary, bielizna termoaktywna. Szaliki, czapki, kurtka wszystkoodporna i lekarstwa na wszystko co możliwe, jakby ciuchy jednak nie uchroniły mnie przed zimnem. I co? Nawet nie jest tak źle. Nawet bywa ciepło. A chłód bije po twarzy wtedy, jak człowiek zapomni, że już późno, bo ciągle jasno, a tu godzina 23:00.

To, że w nocy jest dzień uznaję jako plus, bo ogólnie w dzień się więcej chce. Kończę pracę o 21 bez myśli, że o rany, ale beznadzieja, wracam, ogarniam się i już trzeba spać. W sumie to wciąż zaskakuje mnie, gdy Andrzej nagle zasłania roletę z informacją, że północ, więc dobranoc. Jak to, północ?!

Co do zasłaniania rolety, został opracowany najlepszy sposób na jej zasłonięcie tak, by jak najmniej światła padało do kanciapy*. Każdy milimetr w złą stronę powoduje oburzenie i jęki typu „boże jak jasno”, „zasłoń to ścierwo”, „kurwa, nie zasnę”. Nie należy zapomnieć również o zamykaniu drzwi do łazienki, w której to znajduje się małe okienko, dające nieproporcjonalnie dużo światła. Ale najgorzej... Naaajgorzej, jak jest ładna pogoda. Wtedy nie pomaga nawet ułożenie rolety w optymalny sposób + zamknięcie drzwi do łazienki. Piękne, pomarańczowe światło zawsze znajduje trochę miejsca pod drzwiami by wkraść się do naszej kanciapy. Dokładając do tego śpiew ptaków za oknem, powoli klimat przeistacza się w bajkę o ukrytym przejściu do jelonka Bambi i jego przyjaciół, wprawiając mnie tym samym w poczucie winy, że leżę w łózku, zamiast biegać po łące.


*nie ma lepszego słowa niż kanciapa na określenie miejsca, w którym mieszkamy. "Przytulny" to słowo, którego używa się do określenia takiego rozmiaru pomieszczenia w ogłoszeniach o wynajem pokoju. Czyli niby wszystko jest, ale ogólnie czujesz, że musisz stąd wyjść. Niby jest gdzie usiąść, niby nawet jest gdzie postać, ale to wszystko jest jak preludium do wyjścia. 




9 komentarzy:

  1. Nie ma piękniejszego miejsca na ziemi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Znalazłam bloga dopiero na 10 stronie wyszukując u wujka gugla " jak się żyje Polakom na Malcie " . Język zajebisty jak i pióro lekkie i przyjemne w odbiorze. Pisz pisz pisz , szkoda , że już nie o Malcie ... Można się z Toba jakoś mailowo skontaktować ? Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. vegeJustyna! Jeden Twój komentarz a tyle rzeczy mi uzmysłowił...
      1. Jak bardzo nic nie znaczę w internetowym świecie,
      2. Że jeszcze istnieją konsekwentni ludzie, którzy wytrwale szukają odpowiedzi na męczące ich pytanie,
      3. Jak mogłam zapomnieć o czymś, co pozwoli do mnie napisać?

      Błąd naprawiony, możesz wysyłać;)

      Usuń
  3. Świetny świetny blog ,dziewczyno juz Cię kocham tylko dlaczego tak mało ciebie tu.
    Magda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uhuu!
      Właśnie, mało mnie tu, bo więcej mnie taaam tam dalej było, ale już stamtąd wyszłam i ogarnęłam się, także wracam!
      :)

      Usuń
    2. Czekamy i trzymamy za słowo my czytelnicy ☺

      Usuń
  4. Jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności znalazłam tę stronę i - Autorko, wisisz mi prawie całą zarwaną noc. Drugi raz w życiu cieszę się, że nie jestem kardiochirurgiem, więc nieprzespana noc nie zrujnuje nikomu życia.;) Ciekawie i zabawnie piszesz, więc mam apetyt na kolejne opowieści.

    OdpowiedzUsuń