Zaczęło się obiecująco, bo sypnął papierami o wartości połowy mojej wypłaty, argumentując to słowami:
- umiesz powiedzieć “nie” i to mi się podoba - słysząc to trochę się zawahałam. Bo jaki scenariusz może kryć się za takim wstępem?
No dobra, tak na serio to zawahanie było tak krótkie, że nikt go nie zauważył. Wyciągnęłam rękę po kasę i podziękowałam tak grzecznie, jak to mama mnie zawsze uczyła, żeby dziękować:
- dziękuję.
- tylko schowaj do kieszeni zanim wyjdziesz, żeby Tamten nie zobaczył - dodał, gdy wstawałam, nadając sytuacji charakter niemalże prywatny.