poniedziałek, 23 stycznia 2017

Uwolnienie Wojowniczki

Zaczęło się obiecująco, bo sypnął papierami o wartości połowy mojej wypłaty, argumentując to słowami:
  • umiesz powiedzieć “nie” i to mi się podoba - słysząc to trochę się zawahałam. Bo jaki scenariusz może kryć się za takim wstępem?

No dobra, tak na serio to zawahanie było tak krótkie, że nikt go nie zauważył. Wyciągnęłam rękę po kasę i podziękowałam tak grzecznie, jak to mama mnie zawsze uczyła, żeby dziękować:
  • dziękuję.
  • tylko schowaj do kieszeni zanim wyjdziesz, żeby Tamten nie zobaczył - dodał, gdy wstawałam, nadając sytuacji charakter niemalże prywatny.
Musicie coś wiedzieć o Tamtym. To mój współpracownik. Tzn. mój przełożony, tzw. Tim Lider, trochę magiczny i niecodzienny, bo nie miał komu liderować. Od jakiegoś czasu nie było w jego dziale nikogo, no i w końcu pojawiłam się ja. Wszystko było miło i przyjemnie, dopóki nie wydało się, że tam raczej praca nie istnieje. Pomiędzy oglądaniem Mam Talent a wychodzeniem po jedzenie, Tamten raczył mnie mądrościami typu “ilu ludzi w ciągu ostatniego roku biło mi brawo i za co”, “dlaczego Polska jest gorsza od Niemiec”, “to nie Niemców wina, że wojna się odbyła”, “10 powodów, dlaczego wszyscy mnie uwielbiają” oraz “piłem z tyloma celebrytami, a Ty nadal mnie nie czcisz?”. Napęczniałą od mojego wkurwienia wisienką stały się jego rozkazy bez tła, tak tylko po to, bo ma humor i ogólnie to trzeba kiedyś i komuś poliderować. 
Muszę dodać, że rozkaz wydany takim tonem, jakim robił to on, mógłby zostać przeze mnie zrealizowany EWENTUALNIE, gdyby wypowiedział go Daniel Craig, wpadając niespodziewanie do biura na niezidentyfikowanej linie, czym wybił by wszystkie szyby w konferencyjnym. Turlając się omijał by wszystkie strzały, dziurawiące ściany zawsze o 2 centymetry za późno. Tamta i Tamta Nowa (z innego działu) pewnie zdążyłyby wstać, ale niestety nie dałyby rady zadać żadnego pytania, bo Daniel byłby już w naszym biurze. Dysząc i ścierając krew tudzież pot z czoła, kazałby mi wydrukować 30 stron obrazków, które dla mnie nie miałyby sensu, lecz dla niego, a raczej dla całej ludzkości, mogłyby znaczyć wiele.Więc wtedy, EWENTUALNIE, mogłabym to zrobić, bez zadawania zbędnych pytań. W innych sytuacjach lubię wiedzieć, co i czemu robię. 
Oprócz krzyczenia na mnie i wydawania głupich rozkazów, nie lubię również gdy ktoś obraża to, co kocham. Na przykład, poniekąd, Polskę. Zdaję sobie sprawę z tego, że moją miłość można przyrównać do miłości patologicznej matki. Coś w stylu: nie jestem ślepa, wiem jak jest, widzę wszystkie wady, więc wyjeżdżam bez słowa i przydługawych pożegnań, by szukać szczęścia gdzieś indziej. Jednak nadal, niech no ktoś bezpodstawnie obrazi, a uderzę. Tak też Wisienka Wkurwienia stała się rzeczywistością, pękła i rozlazła się po całym biurze w postaci mojego buntu i zadawania niewygodnych pytań. Np. Po co? - gdy kazał mi drukować jakąś makulaturę. I że przecież możemy zrobić to inaczej. No ale niestety Tamten po prostu naskarżył do szefa, więc domyśliłam się, że żadne negocjacje nie wchodzą w grę. Szef czemprędzej przyjechał wręczając mi bonus w ramach przeprosin i docenienia mojej lekko buntowniczej natury, jednocześnie prawiąc mi komplementy, które obrazowały moją szybką karierę i spędzenie reszty życia przy kawałku drewna (biurko) oraz sugerując, że Tamten o kasie nie może nic wiedzieć (czy to już jest łapówka czy jeszcze nie?).

Bonus ten sprawił, że całkowicie nam odbiło. Andrzej zaczął używać euro jako podstawki pod świeczki, ja wpadłam w amok w jedynym centrum handlowym na Malcie, zemdlałam 3 razy, po czym zjedliśmy kolację w knajpie. Miałam nawet zamiar dokonać jakiegoś szalonego zakupu na Allegro - nie mogłam się zdecydować: mała wyspa, czy używane majtki Roberta Planta, ale na szczęście Andrzej czuwał i w odpowiednim momencie zabrał myszkę spod mojej dłoni.


Wszystko z moją pracą byłoby ok, gdyby nie ta gęsta atmosfera. I popychanki, co byś wpadł w ten dół, który ktoś wykopał. I obgadywanie. A i mnie się już nie chciało nie robić nic - od tego uciekłam z Polski. Więc nastał w końcu ten dzień, gdy się zwolniłam - o piękny losie! Jakiż to był wspaniały poranek! Wyszłam z biura, słońce świeciło mocniej, kwiaty pachły bardziej, ludzie uśmiechali się częściej, a ja żem wśród nich, Wolna Wojowniczka, wspólniczka Daniela Craiga, Zbawczyni Ludzkości. Zamroczyło mnie na parę miesięcy, zapomniałam o swoim powołaniu, ale jestem! Wróciłam!
Na serio, dokładnie tak się czułam. Znów mogłam wszystko. Przypomniało mi się, co ja tu w ogóle robię, na tej Malcie. Że to nie o to chodziło. Że trzeba w końcu ruszyć dupę z wygodnego fotela i zacząć ogarniać lepsze rzeczy...



...Na przykład maselniczki ;)



Ceramika

5 komentarzy:

  1. no ładnie ładnie. to w końcu dostałaś nową pracę czy nie? niestety zablokowano mnie na naszej platformie wymiany zdań i nie mam jak się dopytać tam. Masz mój numer więc znajdź mnie na whatsupie jak masz :P

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie właśnie, znalazłaś nową pracę? Możesz chociaż mniej więcej napisać jaką?
    Karolina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karolina,
      znalazłam, ale to jest na tyle długa historia, że zasługuje na osobny post:P który już niebawem, obiecuję!

      Usuń
    2. Czekamy! :)

      Usuń
  3. 59 year old Structural Analysis Engineer Mordecai Prawle, hailing from Victoria enjoys watching movies like "Out of Towners, The" and Graffiti. Took a trip to Phoenix Islands Protected Area and drives a Grand Prix. sprawdz te strone

    OdpowiedzUsuń