środa, 8 marca 2017

Nowa, lepsza Malta



W związku z tym, że po raz pierwszy dostaję komentarze, których autorem nie jest ani moja najbliższa rodzina, ani Andrzej, chciałabym publicznie usprawiedliwić się, dlaczego tak rzadko piszę. Otóż ostatnio taka piękna, soczysta wena dopada mnie tylko po dwóch piwach – co jakoś dałoby się jeszcze znieść. Czasami mogę się poświęcić i wypić dwa piwa przed kompem. Ale niestety też z czasem ciężko, mimo, że od 2,5 miesięcy jestem bezrobotna.
  • coo? Rzuciłaś taką dobrą pracę?? Boże co teraz będzie. A jak nic nie znajdziesz?? A jak Andrzej straci pracę?? Może znajdziesz coś podobnego. Albo lepszego? - oczywisty komentarz mojej mamy.
Za każdym razem gdy wdrażam ją w szokujące szczegóły mojego życia, jej reakcja zawsze zaczyna się od niedowierzania, łagodnie przechodząc w mroczne wizje przyszłości z brutalnym zakończeniem, koncząc wypowiedź naiwną nadzieją. Że, na przykład, jednak obudzi we mnie człowieka biznesu, którego nieoderwalnymi niczym trójząb od Posejdona atrybutami są biurko i komputer. Nie lubię jej okłamywać, ale z reguły to robię, by zmniejszyć choć trochę tragizm fazy drugiej jej wypowiedzi.
  • Nie, mama, raczej nie. W sumie, to mam inny pomysł.



* * *


Dla moich rodziców wyznacznikiem dobrej pracy jest stała pensja na wysokim poziomie. U mnie hierarchia wartości jakiś czas temu trochę się poprzestawiała, a wyjazd na Maltę miał być nowym początkiem w lepszym kierunku. Mimo, że mamy tutaj piękną wodę i słoneczko, a wszyscy nasi znajomi wyobrażają nas sobie leżących w hamakach z drinkami w kokosie, to czasami można poczuć się zrezygnowanym, a nawet zażenowanym, swoją osobą. Jak na przykład wtedy, gdy kolejny raz mijasz mały przydupek, w którym niedowidząca, starsza/prawie umierająca babcia sprzedaje dmuchane kaczki i magnesy na lodówkę, a tam nadal wisi karteczka Staff Wanted mimo, że miesiąc temu składałeś CV. „Co jest ze mną nie tak?” zaczyna dominować nad „do czego w życiu dążę?”.
Na chwilę pojawia się nadzieja i bogate, niczym niezmącone wizje przyszłości we własnym domku kupionym bez zaciągania kredytu, gdy w 15stym z kolei takim przydupku właściciel mówi, że spoko, przyjdź, a potem płaci 3,50 euro na godzinę. "Co jest ze mną nie tak?"

W takich sytuacjach o słoneczku i wodzie łatwo jest zapomnieć. Ze względu na to, że moja płynność finansowa nie istnieje, przestaliśmy wychodzić na Maltę i robić rzeczy. Rozrywka ograniczyła się ostatnio do naszego salonu. Dzisiaj na przykład, za pomocą sennika ksiega-snu.pl, dowiedzieliśmy się, że sen o robieniu ciemnej, rzadkiej kupy na stojąco zawiera zarówno problem dręczący śniącego jak i jego rozwiązanie. Świetne, prawda?


* * *
 
  • jestem już na potasie! – powiedział Andrzej po kilku godzinach naszego wspólnego siedzenia w salonie (internet łapie tylko tutaj, w promieniu 0,5 metra od routera), informując mnie tym samym o osiągniętym poziomie gry. Podniosłam głowę znad swojej komórki i zdałam sobie sprawę z tego, że coś chyba jest nie tak.
Zadzwoniłam do mamy, powiedziałam jej prawdę o moim bezrobociu i o tym, że otwieram swoją działalność. Ulżyło mi trochę, znów oczyma wyobraźni widziałam siebie na werandzie swojego domku, na który mnie stać, z biegającym psem, który nie przymiera głodem. Poczułam się jak na nowej, lepszej Malcie. Ledwo odłożyłam słuchawkę a już miałam pracę na pół etatu w kanapkach.Gdzieś tam po drodze zahaczyłam się w kwiaciarni, co jest całkiem przewrotne, biorąc po uwagę fakt, że jedyną rośliną ozdobną jaką miałam w pokoju był kaktus (RIP). Kolejna praca, też w gastronomii, z której musiałam zrezygnować ze względu na... brak czasu. Zaczynam dostawać odpowiedzi na moje CV wysłane 2 miesiące temu. Czyli zaczyna się sezon.


PS1 Nie to, że nagabuje, ale im więcej komentujecie, tym bardziej chce mi się pisać, czego dowodem jest ten post:p
PS2 Zapraszam na stronę fejsbukową, gdzie dodaję foty z miejsc, do których zdarza(ło) nam się chodzić. Na przykład takie o:



Karnawał Valletta
 

5 komentarzy:

  1. W związku z tym, że nie jestem Twoim bratem, ani Andrzejem a komentuje nie pierwszy raz to samo przez się należy stwierdzic, że ten Twój wpis zawiera nieprawdę... To tyle tytułem wstępu. Tak naprawdę to chciałbym się dowiedzieć co to jest "przydupek"???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli można powiedzieć, że to właśnie dzięki Tobie powstają kolejne posty:D jak się z tym czujesz?
      Na swój pokój kiedyś mówiłam przydupek, bo gdziekolwiek nie stanęłam, to przy dupie zawsze miałam ścianę

      Usuń
  2. Powiedzieć można, ale nie czuję się na siłach, żeby brać na siebie odpowiedzialność za częstotliwość dodawaych przez Ciebie postów... Więc zachęcam innych czytelników do komentowania... Miejsca w przydupku powinno starczyć dla wszystkich! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha dobry ten przydupek! :D Przyznaję się, też jestem spoza grona rodziny, a nawet znajomych. Chętnie wezmę część odpowiedzialności, by nakarmić swoje ego ;D pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uhuuu, uwielbiam patrzeć jak grono Nieznajomych rośnie w siłę!
      Dziękiii!
      ;))

      Usuń